Peugeot znów zaczyna błyszczeć. Wprowadza nieco świeżości do stylistyki swoich samochodów, a we wnętrzu stosuje nawet trochę kontrowersji. Test Peugeota 208 miał pokazać, czy możemy zaufać reklamie, zamknąć oczy i dać się prowadzić nowej 208-ce. Co odkryliśmy? Po sześcioletnim pobycie na rynku Peugeota 207, który nie wyróżniał się właściwie niczym oprócz wielkiej „peugeotowskiej paszczy” oraz próbie szukania nowych pomysłów w Peugeotach 5008, 3008 i 308, przyszedł czas na coś, co w końcu wygląda atrakcyjnie. Stylistyka zapoczątkowana w Peugeocie 508 i kontynuowana w testowanym 208 jest krokiem, który z pewnością będzie działać na korzyść tej marki. Przód nowego modelu otrzymał atrapę chłodnicy o trapezowatym kształcie zaakcentowanym przez chromowaną listwę na obwodzie. Górny bok jest zwieńczony wkomponowanym pod maską napisem Peugeot. Element przypomina nazwę producenta tym, którzy być może żyli w innym świecie i nie mieli okazji dowiedzieć się do kogo należy lew na masce. Jednak warunkiem dostrzeżenia tego akcentu jest bliższe przyjrzenie się 208-ce. Z daleka wydaje się jedynie stylistycznym dodatkiem atrapy. Pewną fantazją styliści wykazali się także podczas tworzenia boku, gdzie wyraźne przetłoczenie błotnika jest wyciągnięte ku dolnej krawędzi okien w przednich drzwiach. Na deser pozostawiono nam tył ze spektakularnie zaprojektowanymi kloszami lamp tylnych. Największy szok czeka nas jednak, kiedy otworzymy drzwi samochodu i spojrzymy do wnętrza. Deska rozdzielcza Peugeota 208 nie jest ugłaskaną formą z płynnie przechodzącymi płaszczyznami. Teraz zaprojektowano ją zupełnie inaczej. Każda z kolejnych płaszczyzn jest wyraźnie wyodrębniona. Zamiast wyobleń skupiono się na kształtach prostokątnych i kwadratowych. Również daszek tablicy wskaźników jest szerokim trapezem. Tą stylistyką francuski producent może się przypodobać tym, […]
↧